"Masz takie piękne włosy."
Echo jego głosu cały czas wybrzmiewało w mojej głowie.
Nadal wydawało mi się, że czuję jego palce w moich włosach.
Jednak leżałam pod kocem w moim łóżku, było po pierwszej, a ja nie mogłam zasnąć. To wszystko było nierealne. Jego zwyczajne zachowanie było dla mnie specjalne.
Był tak blisko mnie, momentami czułam jego oddech na mojej skórze. Nigdy jeszcze nie byłam tak blisko mężczyzny. Słuchałam każdego jego słowa, które dla mnie było magiczne. Co mówił, sposób, jaki wypowiadał i akcentował każde słowo... Jak się do mnie uśmiechnął. I te jego słowa, które pamiętam tak dokładnie... To było dla mnie tak nieprawdopodobne, lecz wtedy czułam, że żyłam.
***
Ostatnie dni zleciały tak szybko, że chciałabym je złapać, zanim odlecą w niepamięć, móc się im przyjrzeć raz jeszcze.
-Nie śpij.
Z snu na jawie wyrwała mnie Safora. Byłyśmy w środku wykładu.
-Przepraszam.
-O czym tak myślisz cały czas?
Wahałam się, czy podzielić się z nią moimi przeżyciami.
-Wiesz... - zaczęłam, jednak zawahałam się.
"Przecież ją nie będą interesować takie rzeczy, to poważna dziewczyna..."
-Jak nie chcesz mówić teraz, po wykładzie możemy iść na kawę.
Safora wiedziała o tym wszystkim. Pamiętała sobotnią noc, była trzeźwa, ja nie. Lepiej odemnie wie, co się wtedy wydarzyło. Co mam jej powiedzieć? Udać, że wiem co się stało czy zapytać?
Zgodziłam się na spotkanie. Wyszłyśmy po zakończonym wykładzie z uczelnii i poszłyśmy do najbliższej kawiarni. Obie poprosiłyśmy o kawę. Po zamówieniu zapadła cisza. Było słychać jedynie hałas kawiarni. Maszyny do kawy, rozmowy ludzi dookoła i zamówienia tu i tam nie pomagały mi w otwarciu się. Robiło mi się duszno. Nie umiałam niczego wydusić. Wszystko wirowało dookoła mnie.
-Halo? - wybudziła mnie Safora, machając do mnie. Widziała, że coś ze mną nie tak.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, tylko mów.
Znowu cisza, którą musiałam szybko przerwać. Czułam, że wszystko jej muszę opowiedzieć.
-Wtedy w sobotę poznałam chłopaka, tańczyłam z nim... - zawahałam się. -Wczoraj byłam z nim na pizzy, zaprosił mnie... Dość dziwne, lecz miło mi się z nim rozmawiało.
Safora słuchała uważnie, więc stwierdziłam, że muszę kontynuować.
-Spodobał mi się, jednak nic o nim nie wiem, bo nie pamiętam soboty, nawet nie wiem, jak ma na imię.
mhpmp
Opowiadanie o tym, co nas otacza
czwartek, 16 lutego 2017
wtorek, 14 lutego 2017
4
Pusta strona. Tyle czułam w sercu i w głowie.
Wczorajsze wyjście było okropne. Nie miałam o czym mówić z Charlotte, z osobą tak otwartą na innych. Chyba ze mną jest coś nie tak. Nie umiem się porozumieć z innymi. Chciałam z nią porozmawiać, pytałam, chciałam zacząć jakiś temat, ale ona odpowiadała pojedyńczymi słówkami, nie chciała bardziej rozwinąć wypowiedzi. Byłam bezsilna. W końcu około dwudziestej trzeciej stwierdziła, że boli ją głowa i poszła do domu, tak też zrobiłam i ja. Do pierwszej siedziałam i myślałam. Chciałam się rozpłakać, byłam tak bezsilna. Czy straciłam w ten sposób ważna dla mnie osobę?
***
Następnego dnia, wcześnie rano w sobotę, wybrałam się na zakupy spożywcze. Po ich zrobieniu, udałam się na Kampus. Chciałam się trochę pouczyć. Na dworze było jeszcze całkiem ciepło i przyjemnie. Siadłam pod drzewem na trawie i wyciągnęłam książki. Otworzyłam Ekonomie. Zaczęłam się uczyć, kiedy nagle go zauważyłam - chłopaka z klubu. Serce mi stanęło w piersi, zwłasza biorąc pod uwagę fakt, że szedł w moją stronę.
-Hej! - usiadł koło mnie. - Pamiętasz mnie? Poznaliśmy się w klubie.
"Jak mogłabym zapomnieć?"
-Tak. - uśmiechnęłam się. - Pamiętam.
Odwzajemnił uśmiech. Nastąpiła niezręczna cisza. Serce mi mocno biło.
-Więc... Chodzimy na tą samą uczelnie, co się okazało. Co właściwie studiujesz? - przerwał ciszę.
-Ekonomię. - odpowiedziałam. - A ty?
-Prawo.
-To ciekawy kierunek.
Zaczęliśmy rozmawiać o przedmiotach. Rozmowa miło się toczyła, gładko się z nim rozmawiało. Miałam wrażenie, jakbym go znała już wcześniej.
-Może pójdziemy gdzieś coś zjeść? - zaproponował.
Twarz mi poczerwieniała, serce zaczęło szybciej bić.
Nie wierzyłam w to, co się działo.
-Ch-chętnie.
Tyle byłam w stanie wydusić.
-Masz ochotę na pizzę? Znam fajny lokal niedaleko.
W ten sposób skończyłam na pizzy z nieznajomym.
***
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Sytuacja tak zwyczajna, dla mnie niezwykła.
Wczorajsze wyjście było okropne. Nie miałam o czym mówić z Charlotte, z osobą tak otwartą na innych. Chyba ze mną jest coś nie tak. Nie umiem się porozumieć z innymi. Chciałam z nią porozmawiać, pytałam, chciałam zacząć jakiś temat, ale ona odpowiadała pojedyńczymi słówkami, nie chciała bardziej rozwinąć wypowiedzi. Byłam bezsilna. W końcu około dwudziestej trzeciej stwierdziła, że boli ją głowa i poszła do domu, tak też zrobiłam i ja. Do pierwszej siedziałam i myślałam. Chciałam się rozpłakać, byłam tak bezsilna. Czy straciłam w ten sposób ważna dla mnie osobę?
***
Następnego dnia, wcześnie rano w sobotę, wybrałam się na zakupy spożywcze. Po ich zrobieniu, udałam się na Kampus. Chciałam się trochę pouczyć. Na dworze było jeszcze całkiem ciepło i przyjemnie. Siadłam pod drzewem na trawie i wyciągnęłam książki. Otworzyłam Ekonomie. Zaczęłam się uczyć, kiedy nagle go zauważyłam - chłopaka z klubu. Serce mi stanęło w piersi, zwłasza biorąc pod uwagę fakt, że szedł w moją stronę.
-Hej! - usiadł koło mnie. - Pamiętasz mnie? Poznaliśmy się w klubie.
"Jak mogłabym zapomnieć?"
-Tak. - uśmiechnęłam się. - Pamiętam.
Odwzajemnił uśmiech. Nastąpiła niezręczna cisza. Serce mi mocno biło.
-Więc... Chodzimy na tą samą uczelnie, co się okazało. Co właściwie studiujesz? - przerwał ciszę.
-Ekonomię. - odpowiedziałam. - A ty?
-Prawo.
-To ciekawy kierunek.
Zaczęliśmy rozmawiać o przedmiotach. Rozmowa miło się toczyła, gładko się z nim rozmawiało. Miałam wrażenie, jakbym go znała już wcześniej.
-Może pójdziemy gdzieś coś zjeść? - zaproponował.
Twarz mi poczerwieniała, serce zaczęło szybciej bić.
Nie wierzyłam w to, co się działo.
-Ch-chętnie.
Tyle byłam w stanie wydusić.
-Masz ochotę na pizzę? Znam fajny lokal niedaleko.
W ten sposób skończyłam na pizzy z nieznajomym.
***
Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Sytuacja tak zwyczajna, dla mnie niezwykła.
sobota, 11 lutego 2017
3
Poniedziałek. Znienawidzony dzień. Padało, niebo było szare, wszędzie było ponuro. Wszyscy mieli kiepskie humory, ja też. Siedziałam z Charlotte na nudnym wykładzie. Następny miał być wykład, na który nie chodzę z Charlotte, a na większość z nią chodzę.
Po nudnym wykładzie złapałam Mary żebyśmy razem poszły. W końcu nie chciałam zostać sama. Mary coś opowiadała, ale jej nie słuchałam. Nie mogłam. Przechodząc, na korytarzu zauważyłam go - chłopaka z klubu. Nie mogłam przestać na niego patrzeć. Nie zauważył mnie.
Więc chodzi ze mną na uniwersytet. Ciekawe na jaki kierunek. Nie chciałam o tym mówić Mary, nawet jej dobrze nie znam, nie chce się zwierzać obcym osobom.
Skończyło się tak, że stałyśmy pod salą, Mary coś mówiła, a ja myślałam o jego sobotnich słowach.
"Kim jest?"
Chwilę później dołączyła do nas Safora.
"Nawet nie wiem, jak ma na imię"
Rozmawiałam z nią chwilę, lecz nie miałam humoru. Całe zajęcia przesiedziałam myśląc o sobocie.
"Nawet nie pamiętam co się później stało"
Po lekcji poszłam się zapytać Charlotte o radę. Nie mogłam już znieść napadów duszności i tych męczących pytań.
-Jak chcesz się dowiedzieć, co się stało, spytaj się Safory.
-Ona była trzeźwa?
-Wypiła tylko drinka w barze.
Safora wydawała się być osobą bardzo poukładaną. Zawsze była na czas, wszystko miała poukładane. Jej czarne, idealnie proste włosy to tylko podkreślały. Głupio mi było ją pytać o tamtą noc. Czułam się źle z faktem, że się spiłam i nie pamiętam nic, zwłaszcza że nie wypiłam dużo alkoholu. Co one sobie o mnie pomyślą, na żadną imprezę już mnie nie będą chciały zabrać...
***
We wtorek miałam mało zajęć, część była odwołana. Chciałam iść gdzieś z koleżankami, ale nie mogłam. Nie odważyłam się do nich napisać. Charlotte mnie onieśmielała, zresztą i tak na pewno była zajęta. Safora widziała mnie w najgorszym stanie w sobotę. Mary i Elizabeth nawet lepiej nie zdążyłam poznać. W ten sposób część wtorku przesiedziałam w domu. Środę spędziłam głównie na uczelni, w czwartek się uczyłam i zrobiłam zakupy. Tak mi leciały dni, podczas których o czymś zapomniałam. Nie rozmawiałam z dziewczynami ze studiów. Po prostu, głupio mi było się do nich odezwać. Nie wiedziałam co mam im powiedzieć, coś o sobie? Ale co? Nie mam szalonych historii o tym, co robiłam z chłopakiem czy przyjaciółmi. A nawet gdybym miała, pewnie byłoby mi zbyt głupio się nimi dzielić. W ten sposób one uformowały zamkniętą grupę, do której w piątek już mi się było ciężko dostać. Siedziałam na pierwszym wykładzie z Charlotte. Stwierdziłam, że trzeba wykorzystać tą sytuację, bo w końcu one już całkowicie zamkną się na mnie.
-Idziecie gdzieś dzisiaj? - zapytałam, zażenowana. Bałam się, że nie będą ze mna chciały nigdzie iść.
-Ja na pewno wychodzę. W końcu dziś piątek. - uśmiechnęła się. -Co do dziewczyn, to nie wiem jeszcze.
-Ja chętnie pójdę. - powiedziałam.
Blondynka się zdziwiła.
"Wiedziałam, że tak będzie."
-Super. Napiszę Ci jeszcze o której się umawiamy, ok?
W ten sposób umówiłam się na wyjście.
***
Skończyło się na barze. Tam usiadłam z Charlotte. Mary i Safora nie mogły przyjść. Minimalnie się z tego cieszyłam, bo łatwiej mi rozmawiać z jedną osobą niż z całą grupą.
-Co chcesz?
-Hm? - zapytałam wyrwana z myśli.
-No, do picia.
-Ah! Jakiegoś drinka.
-Ok.
Dziewczyna poszła nam zamówić picie. Kiedy wróciła z drinkami, na prawdę nie wiedziałam o czym z nią rozmawiać.
Po nudnym wykładzie złapałam Mary żebyśmy razem poszły. W końcu nie chciałam zostać sama. Mary coś opowiadała, ale jej nie słuchałam. Nie mogłam. Przechodząc, na korytarzu zauważyłam go - chłopaka z klubu. Nie mogłam przestać na niego patrzeć. Nie zauważył mnie.
Więc chodzi ze mną na uniwersytet. Ciekawe na jaki kierunek. Nie chciałam o tym mówić Mary, nawet jej dobrze nie znam, nie chce się zwierzać obcym osobom.
Skończyło się tak, że stałyśmy pod salą, Mary coś mówiła, a ja myślałam o jego sobotnich słowach.
"Kim jest?"
Chwilę później dołączyła do nas Safora.
"Nawet nie wiem, jak ma na imię"
Rozmawiałam z nią chwilę, lecz nie miałam humoru. Całe zajęcia przesiedziałam myśląc o sobocie.
"Nawet nie pamiętam co się później stało"
Po lekcji poszłam się zapytać Charlotte o radę. Nie mogłam już znieść napadów duszności i tych męczących pytań.
-Jak chcesz się dowiedzieć, co się stało, spytaj się Safory.
-Ona była trzeźwa?
-Wypiła tylko drinka w barze.
Safora wydawała się być osobą bardzo poukładaną. Zawsze była na czas, wszystko miała poukładane. Jej czarne, idealnie proste włosy to tylko podkreślały. Głupio mi było ją pytać o tamtą noc. Czułam się źle z faktem, że się spiłam i nie pamiętam nic, zwłaszcza że nie wypiłam dużo alkoholu. Co one sobie o mnie pomyślą, na żadną imprezę już mnie nie będą chciały zabrać...
***
We wtorek miałam mało zajęć, część była odwołana. Chciałam iść gdzieś z koleżankami, ale nie mogłam. Nie odważyłam się do nich napisać. Charlotte mnie onieśmielała, zresztą i tak na pewno była zajęta. Safora widziała mnie w najgorszym stanie w sobotę. Mary i Elizabeth nawet lepiej nie zdążyłam poznać. W ten sposób część wtorku przesiedziałam w domu. Środę spędziłam głównie na uczelni, w czwartek się uczyłam i zrobiłam zakupy. Tak mi leciały dni, podczas których o czymś zapomniałam. Nie rozmawiałam z dziewczynami ze studiów. Po prostu, głupio mi było się do nich odezwać. Nie wiedziałam co mam im powiedzieć, coś o sobie? Ale co? Nie mam szalonych historii o tym, co robiłam z chłopakiem czy przyjaciółmi. A nawet gdybym miała, pewnie byłoby mi zbyt głupio się nimi dzielić. W ten sposób one uformowały zamkniętą grupę, do której w piątek już mi się było ciężko dostać. Siedziałam na pierwszym wykładzie z Charlotte. Stwierdziłam, że trzeba wykorzystać tą sytuację, bo w końcu one już całkowicie zamkną się na mnie.
-Idziecie gdzieś dzisiaj? - zapytałam, zażenowana. Bałam się, że nie będą ze mna chciały nigdzie iść.
-Ja na pewno wychodzę. W końcu dziś piątek. - uśmiechnęła się. -Co do dziewczyn, to nie wiem jeszcze.
-Ja chętnie pójdę. - powiedziałam.
Blondynka się zdziwiła.
"Wiedziałam, że tak będzie."
-Super. Napiszę Ci jeszcze o której się umawiamy, ok?
W ten sposób umówiłam się na wyjście.
***
Skończyło się na barze. Tam usiadłam z Charlotte. Mary i Safora nie mogły przyjść. Minimalnie się z tego cieszyłam, bo łatwiej mi rozmawiać z jedną osobą niż z całą grupą.
-Co chcesz?
-Hm? - zapytałam wyrwana z myśli.
-No, do picia.
-Ah! Jakiegoś drinka.
-Ok.
Dziewczyna poszła nam zamówić picie. Kiedy wróciła z drinkami, na prawdę nie wiedziałam o czym z nią rozmawiać.
czwartek, 9 lutego 2017
2
-Cześć, co tak sama siedzisz? - zapytał nieznajomy, dotknął mojego ramienia, obkręcił się i usiadł koło mnie.
Zrobiło mi się cieplej.
-Koleżanki tańczą i zostałam sama.
-A, rozumiem. To dziwne, że nikt nie chciał tańczyć z tak piękną dziewczyną. - uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech. Zrobiło mi się głupio. Pierwszy raz ktoś powiedział o mnie, że jestem piękna, nie licząc matki. Moja matka to by tylko mówiła, że jestem piękna.
-Dziękuję... - tylko na tyle było mnie stać w tamtym momencie.
-Drinka? - zapytał.
Głowa mnie bolała od wcześniejszego, ale nie umiałam mu odmówić. Kiwnęłam głową. Zniknął.
Nie mogłam skupić myśli. Co się dzieje? Co ja właściwie robię? Przecież mogłam zostać w domu, nic takiego by się nie stało, gdybym nie poszła na tą imprezę.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, zrobiło mi się gorąco i on zdążył wrócić.
-Proszę.
Dostałam drinka, który okazał się bardzo mocny. Ledwo go przełknęłam. Po tym jeszcze rozmawialiśmy, ale nie pamiętam o czym, a później poszliśmy tańczyć. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Upiłam się i więcej nie pamiętam.
***
Obudziłam się rano w łóżku dwuosobowym. Sama.
Wpadłam w panikę.
Zaciągnął mnie do łóżka. Zgwałcił mnie. Robił mi okropne rzeczy, pewnie jeszcze okradł, bo nigdzie nie ma mojej torebki.
Nie mogłam wytrzymać. Bolała mnie głowa, zaczęłam się pocić. Przed oczami miałam mrożki. Czułam, że zemdleje. Coraz więcej pytań roiło się w mojej głowie. Chciało mi się wymiotować. Wstałam z łóżka. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem w pełni ubrana i to tak samo, jak wczoraj.
"Czyli nic mi się nie stało?"
Wyszłam z pokoju i na korytarzu zastałam Charlotte.
-Charlotte?! - moje emocje osiągnęły zenit. Byłam zdziwiona.
-Cześć, jak się spało? - zapytała najzwyczajnej w świecie.
Nie mogłam wyjść z podziwu.
***
Charlotte zrobiła mi kawy i siedziałyśmy na jej kanapie.
-Więc? - zapytała.
-Co?
-Jak się spało?
-Dobrze, ale... Nie wiem jak się tu znalazłam.
-Nic nadzwyczajnego. Upiłaś się.
-Tyle wiem, ale co potem?
-Safora nas tu odprowadziła. Ja sama bym nie doszła do domu, a nie wiedziała, gdzie mieszkasz, więc tu Cię zostawiła.
Kamień spadł mi z serca.
-A pamiętasz coś z wczoraj? - zapytałam.
-Eeee... - skrępowana podrapała się po głowie. - No nie za bardzo. - odpowiedziała śmiejąc się. - Ale nie martw się, nie jestem lesbijką, nic Ci nie zrobiłam.
Zrobiło mi się bardzo głupio.
-Nie o to mi chodziło...
Zrobiłam się czerwona, czułam rumieńce na twarzy.
-Dziękuję za gościnę, po prostu chciałam się dowiedzieć czegoś o wczorajszej nocy. - powiedziałam.
-A, to nie do mnie takie pytania. - uśmiechnęła się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech. Charlotte była taką uprzejmą osobą. Była też bardzo ładna- chuda, blond włosy, mocne rysy twarzy. Ideał dla mężczyzny.
***
Wróciłyśmy do jej pokoju, żeby przebrać wczorajsze ubrania. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ma podwójne łóżko.
-Masz partnera? - zapytałam.
Charlotte wydała się bardzo zdziwiona.
-No bo łóżko...
-A, nie, po prostu lubię mieć więcej miejsca. - odparła z wielkim uśmiechem.
Przebrałyśmy się. Musiałam od niej pożyczyć czyste ubrania. Pożegnałam się i wróciłam do siebie. Byłam zmęczona jak nigdy dotąd. Chciałam tylko iść spać.
Zrobiło mi się cieplej.
-Koleżanki tańczą i zostałam sama.
-A, rozumiem. To dziwne, że nikt nie chciał tańczyć z tak piękną dziewczyną. - uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech. Zrobiło mi się głupio. Pierwszy raz ktoś powiedział o mnie, że jestem piękna, nie licząc matki. Moja matka to by tylko mówiła, że jestem piękna.
-Dziękuję... - tylko na tyle było mnie stać w tamtym momencie.
-Drinka? - zapytał.
Głowa mnie bolała od wcześniejszego, ale nie umiałam mu odmówić. Kiwnęłam głową. Zniknął.
Nie mogłam skupić myśli. Co się dzieje? Co ja właściwie robię? Przecież mogłam zostać w domu, nic takiego by się nie stało, gdybym nie poszła na tą imprezę.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć na wszystkie moje pytania, zrobiło mi się gorąco i on zdążył wrócić.
-Proszę.
Dostałam drinka, który okazał się bardzo mocny. Ledwo go przełknęłam. Po tym jeszcze rozmawialiśmy, ale nie pamiętam o czym, a później poszliśmy tańczyć. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Upiłam się i więcej nie pamiętam.
***
Obudziłam się rano w łóżku dwuosobowym. Sama.
Wpadłam w panikę.
Zaciągnął mnie do łóżka. Zgwałcił mnie. Robił mi okropne rzeczy, pewnie jeszcze okradł, bo nigdzie nie ma mojej torebki.
Nie mogłam wytrzymać. Bolała mnie głowa, zaczęłam się pocić. Przed oczami miałam mrożki. Czułam, że zemdleje. Coraz więcej pytań roiło się w mojej głowie. Chciało mi się wymiotować. Wstałam z łóżka. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem w pełni ubrana i to tak samo, jak wczoraj.
"Czyli nic mi się nie stało?"
Wyszłam z pokoju i na korytarzu zastałam Charlotte.
-Charlotte?! - moje emocje osiągnęły zenit. Byłam zdziwiona.
-Cześć, jak się spało? - zapytała najzwyczajnej w świecie.
Nie mogłam wyjść z podziwu.
***
Charlotte zrobiła mi kawy i siedziałyśmy na jej kanapie.
-Więc? - zapytała.
-Co?
-Jak się spało?
-Dobrze, ale... Nie wiem jak się tu znalazłam.
-Nic nadzwyczajnego. Upiłaś się.
-Tyle wiem, ale co potem?
-Safora nas tu odprowadziła. Ja sama bym nie doszła do domu, a nie wiedziała, gdzie mieszkasz, więc tu Cię zostawiła.
Kamień spadł mi z serca.
-A pamiętasz coś z wczoraj? - zapytałam.
-Eeee... - skrępowana podrapała się po głowie. - No nie za bardzo. - odpowiedziała śmiejąc się. - Ale nie martw się, nie jestem lesbijką, nic Ci nie zrobiłam.
Zrobiło mi się bardzo głupio.
-Nie o to mi chodziło...
Zrobiłam się czerwona, czułam rumieńce na twarzy.
-Dziękuję za gościnę, po prostu chciałam się dowiedzieć czegoś o wczorajszej nocy. - powiedziałam.
-A, to nie do mnie takie pytania. - uśmiechnęła się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech. Charlotte była taką uprzejmą osobą. Była też bardzo ładna- chuda, blond włosy, mocne rysy twarzy. Ideał dla mężczyzny.
***
Wróciłyśmy do jej pokoju, żeby przebrać wczorajsze ubrania. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ma podwójne łóżko.
-Masz partnera? - zapytałam.
Charlotte wydała się bardzo zdziwiona.
-No bo łóżko...
-A, nie, po prostu lubię mieć więcej miejsca. - odparła z wielkim uśmiechem.
Przebrałyśmy się. Musiałam od niej pożyczyć czyste ubrania. Pożegnałam się i wróciłam do siebie. Byłam zmęczona jak nigdy dotąd. Chciałam tylko iść spać.
1
"Bardziej od pieniędzy, potrzebujesz miłości. Miłość to siła nabywcza szczęścia."
Phil Bosmans
Obudziłam się rano. Na zegarku było wpół do jedenastej. Znowu wstałam za późno. Była sobota, za oknem padał dziki deszcz. Wstałam, założyłam dres i koszulkę, poszłam do kuchni zrobić sobie kawę.
Dzień jak co dzień. Jednak w tym dniu zdarzyło się coś, co zapamiętałam do końca życia.
Następnie poszłam do łazienki się umyć, znów ubrałam, tym razem w bardziej eleganckie ubrania, zjadłam coś i siadłam na kanapie. Zawsze spędzałam weekendy sama. W moim życiu nikogo przy mnie nie było. Znaczy, była moja matka, od której się wyprowadziłam, żeby nie być dla niej ciężarem. Już i tak ma za dużo obowiązków, ja jej nie chcę dokładać. Tak więc wyprowadziłam się, mieszkam w innym miejscu, zupełnie dla mnie nowym. Chodzę na studia. Jeszcze nie znalazłam pracy, aby móc regularnie płacić za mieszkanie, co mi się nie podoba. Nie lubię być zależna.
W tą sobotę poczułam się odważna. W nowym mieście byłam zaledwie dwa tygodnie, ale na studia chodzę dopiero od czterech dni. Byłam wcześniej, aby się zakwaterować i trochę zwiedzić miasto. Mało kogo znam w tym mieście. Jedyne osoby, które tutaj znam, to znajomi ze studiów. I to właśnie dzięki nim ta sobota stała się dla mnie tak specyficzna. Około godziny 12 dostałam powiadomienie od Charlotte:
Dodano Cię do grupy "Laseczki z F4"
Otworzyłam powiadomienie na telefonie. Zostałam dodana do grupy dziewczyn z uniwersytetu. Dotychczas zapoznałam się jedynie z Charlotte, ponieważ ja byłam zagubiona pierwszego dnia, a ona wyglądała na taką, co wszystko wiedziała (i taka też się okazała być), więc do niej podeszłam. Wymieniłyśmy parę słów, razem poszłyśmy na zajęcia następnego dnia. Ona mnie dodała do tej grupy. Jeszcze nie wiedziała, jaka jestem...
"Mam wyjątkową szansę, która muszę wykorzystać. Nie mogę znowu wszystkiego sobie zniszczyć."
Przeczytałam wszystkie wcześniej wysłane wiadomości. Pisały o wyjściu do klubu tego wieczoru. Stwierdziłam, że wypadałoby iść. Zresztą i tak nie mam co robić tego wieczoru, a takie wyjście i poznanie miasta wydawało się być dobrym pomysłem. Napisałam, że przyjdę. Umówiłyśmy się o 20.
***
Cały dzień się na to przygotowywałam. Na początku stwierdziłam, że spokojnie, to tylko wyjście z koleżankami. Jednak z czasem coraz bardziej się stresowałam. A co jak o mnie źle pomyślą? A co jak źle wypadnę? Nie chcę wyjść na głupka, albo na jakąś pokrakę. Muszę też być równie ładna. Nie mam w co się ubrać. Nie wiem w co one się ubiorą. Nie chcę pójść zbyt zwyczajnie ubrana, ale też nie chcę odstawać od towarzystwa. A makijaż? Przecież też muszę się umalować...
Tak zaczęły mnie zalewać pytania, które sama tworzyłam we własnej głowie. Zadręczały mnie cały czas. Zaczęłam się pocić. Żeby się nie dać, stwierdziłam, że pójdę na zakupy. Kupiłam nowe produkty do makijażu i inne niezbędne rzeczy. Umalowałam się, ubrałam, zakręciłam włosy. Byłam gotowa godzinę za wcześnie, a niedorzeczne pytania nadal mnie zalewały. Robiło mi się gorąco. Wyszłam. Stwierdziłam, że wolę być wcześniej, niż się spóźnić.
Kiedy przyszłam, na miejscu była Charlotte. Wstała, żeby się ze mną przywitać. Była bardzo miła i rozgadana, co mogło być spowodowane wcześniejszym spożyciem alkoholu. Następnie przyszła reszta dziewczyn. Po kolei poznałam Elizabeth, Saforę i Mary. Wszystkie zamówiłyśmy drinki. Bardzo miło się z nimi rozmawiało. Głównie one się udzielały, co mi jak najbardziej odpowiadało, dopóki nie doszło do tematu mężczyzn.
-A Ty Taylor, masz chłopaka? - zapytała Mary.
Zdziwiłam się.
-Nie. - odpowiedziałam krótko.
-To dobrze! Może poznasz kogoś wartego uwagi dzisiaj. - odpowiedziała miło Charlotte.
Ona była moim mentorem. Zazwyczaj się mnie pytała o różne rzeczy, nie chciała, żebym się nie udzielała. Pewnie nie chciała, żebym się głupio czuła, w końcu sama mnie zaprosiła, więc chciała zadbać o moją dobrą zabawę.
Po barze ruszyłyśmy do klubu. Oddałyśmy kurtki do szatni i weszłyśmy do środka. Wewnątrz było ciemno, jedyne światło dostarczały krótkie pasma światła z lamp, które wisiały na suficie. W klubie były dwa pomieszczenia - jedno z sofami a drugie taneczne. Pomiędzy nimi znajdował się korytarz, w którym był mini barek. Było dużo ludzi, co się dziwić - sobotni wieczór.
Elizabeth i Charlotte były wstawione. Ruszyły od razu na parkiet. Ja stałam niepewnie, Safora i Mary patrzyły na siebie porozumiewawczym wzrokiem. Chyba znały się wcześniej i razem poszły na studia.
-Może pójdziemy się czegoś napić? - zaproponowała mi Mary.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Nie wypiłaś za dużo, jeden drink, to nic dziwnego, że nie ruszyłaś na parkiet jak Charlotte. - powiedziała ciepło Safora. -No chodź, postawię Ci.
Podeszłyśmy do barku i Mary poprosiła o shoty. Nie byłam pewna. Dotychczas piłam jedynie piwo albo niskoalkoholowe drinki, a ona zamówiła wódkę, jednak nie chciałam robić im przykrości, skoro już mi zamówiły. Zresztą pewnie i tak bym się nie wymigała.
Od razu poczułam zimny alkohol w sobie. Nie był dobry. Żałowałam mojej decyzji.
"Może przynajmniej będę się dobrze bawić" - pomyślałam.
Dziewczyny wyciągnęły mnie na parkiet. Dołączyłyśmy do Charlotte, która tańczyła sama. Elizabeth tańczyła z jakimś gościem trochę dalej. Zastanawiałam się, czy ktoś by chciał w ogóle ze mną tańczyć. I tak powoli każda się wykruszała - najpierwsz Charlotte, nic dziwnego, jest w końcu taka ładna, w dodatku blondynka, następnie Mary i Safora. W ten sposób zostałam na parkiecie sama. Nie chciałam tańczyć sama. Zeszłam z parkietu. Źle się czułam. Nie chciałam już tu być, byłam samotna. Siadłam na sofce przy pustym stoliku. Siedziałam tak, aż w końcu zobaczyłam koło siebie cień. Ktoś do mnie podszedł.
Dzień jak co dzień. Jednak w tym dniu zdarzyło się coś, co zapamiętałam do końca życia.
Następnie poszłam do łazienki się umyć, znów ubrałam, tym razem w bardziej eleganckie ubrania, zjadłam coś i siadłam na kanapie. Zawsze spędzałam weekendy sama. W moim życiu nikogo przy mnie nie było. Znaczy, była moja matka, od której się wyprowadziłam, żeby nie być dla niej ciężarem. Już i tak ma za dużo obowiązków, ja jej nie chcę dokładać. Tak więc wyprowadziłam się, mieszkam w innym miejscu, zupełnie dla mnie nowym. Chodzę na studia. Jeszcze nie znalazłam pracy, aby móc regularnie płacić za mieszkanie, co mi się nie podoba. Nie lubię być zależna.
W tą sobotę poczułam się odważna. W nowym mieście byłam zaledwie dwa tygodnie, ale na studia chodzę dopiero od czterech dni. Byłam wcześniej, aby się zakwaterować i trochę zwiedzić miasto. Mało kogo znam w tym mieście. Jedyne osoby, które tutaj znam, to znajomi ze studiów. I to właśnie dzięki nim ta sobota stała się dla mnie tak specyficzna. Około godziny 12 dostałam powiadomienie od Charlotte:
Dodano Cię do grupy "Laseczki z F4"
Otworzyłam powiadomienie na telefonie. Zostałam dodana do grupy dziewczyn z uniwersytetu. Dotychczas zapoznałam się jedynie z Charlotte, ponieważ ja byłam zagubiona pierwszego dnia, a ona wyglądała na taką, co wszystko wiedziała (i taka też się okazała być), więc do niej podeszłam. Wymieniłyśmy parę słów, razem poszłyśmy na zajęcia następnego dnia. Ona mnie dodała do tej grupy. Jeszcze nie wiedziała, jaka jestem...
"Mam wyjątkową szansę, która muszę wykorzystać. Nie mogę znowu wszystkiego sobie zniszczyć."
Przeczytałam wszystkie wcześniej wysłane wiadomości. Pisały o wyjściu do klubu tego wieczoru. Stwierdziłam, że wypadałoby iść. Zresztą i tak nie mam co robić tego wieczoru, a takie wyjście i poznanie miasta wydawało się być dobrym pomysłem. Napisałam, że przyjdę. Umówiłyśmy się o 20.
***
Cały dzień się na to przygotowywałam. Na początku stwierdziłam, że spokojnie, to tylko wyjście z koleżankami. Jednak z czasem coraz bardziej się stresowałam. A co jak o mnie źle pomyślą? A co jak źle wypadnę? Nie chcę wyjść na głupka, albo na jakąś pokrakę. Muszę też być równie ładna. Nie mam w co się ubrać. Nie wiem w co one się ubiorą. Nie chcę pójść zbyt zwyczajnie ubrana, ale też nie chcę odstawać od towarzystwa. A makijaż? Przecież też muszę się umalować...
Tak zaczęły mnie zalewać pytania, które sama tworzyłam we własnej głowie. Zadręczały mnie cały czas. Zaczęłam się pocić. Żeby się nie dać, stwierdziłam, że pójdę na zakupy. Kupiłam nowe produkty do makijażu i inne niezbędne rzeczy. Umalowałam się, ubrałam, zakręciłam włosy. Byłam gotowa godzinę za wcześnie, a niedorzeczne pytania nadal mnie zalewały. Robiło mi się gorąco. Wyszłam. Stwierdziłam, że wolę być wcześniej, niż się spóźnić.
Kiedy przyszłam, na miejscu była Charlotte. Wstała, żeby się ze mną przywitać. Była bardzo miła i rozgadana, co mogło być spowodowane wcześniejszym spożyciem alkoholu. Następnie przyszła reszta dziewczyn. Po kolei poznałam Elizabeth, Saforę i Mary. Wszystkie zamówiłyśmy drinki. Bardzo miło się z nimi rozmawiało. Głównie one się udzielały, co mi jak najbardziej odpowiadało, dopóki nie doszło do tematu mężczyzn.
-A Ty Taylor, masz chłopaka? - zapytała Mary.
Zdziwiłam się.
-Nie. - odpowiedziałam krótko.
-To dobrze! Może poznasz kogoś wartego uwagi dzisiaj. - odpowiedziała miło Charlotte.
Ona była moim mentorem. Zazwyczaj się mnie pytała o różne rzeczy, nie chciała, żebym się nie udzielała. Pewnie nie chciała, żebym się głupio czuła, w końcu sama mnie zaprosiła, więc chciała zadbać o moją dobrą zabawę.
Po barze ruszyłyśmy do klubu. Oddałyśmy kurtki do szatni i weszłyśmy do środka. Wewnątrz było ciemno, jedyne światło dostarczały krótkie pasma światła z lamp, które wisiały na suficie. W klubie były dwa pomieszczenia - jedno z sofami a drugie taneczne. Pomiędzy nimi znajdował się korytarz, w którym był mini barek. Było dużo ludzi, co się dziwić - sobotni wieczór.
Elizabeth i Charlotte były wstawione. Ruszyły od razu na parkiet. Ja stałam niepewnie, Safora i Mary patrzyły na siebie porozumiewawczym wzrokiem. Chyba znały się wcześniej i razem poszły na studia.
-Może pójdziemy się czegoś napić? - zaproponowała mi Mary.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Nie wypiłaś za dużo, jeden drink, to nic dziwnego, że nie ruszyłaś na parkiet jak Charlotte. - powiedziała ciepło Safora. -No chodź, postawię Ci.
Podeszłyśmy do barku i Mary poprosiła o shoty. Nie byłam pewna. Dotychczas piłam jedynie piwo albo niskoalkoholowe drinki, a ona zamówiła wódkę, jednak nie chciałam robić im przykrości, skoro już mi zamówiły. Zresztą pewnie i tak bym się nie wymigała.
Od razu poczułam zimny alkohol w sobie. Nie był dobry. Żałowałam mojej decyzji.
"Może przynajmniej będę się dobrze bawić" - pomyślałam.
Dziewczyny wyciągnęły mnie na parkiet. Dołączyłyśmy do Charlotte, która tańczyła sama. Elizabeth tańczyła z jakimś gościem trochę dalej. Zastanawiałam się, czy ktoś by chciał w ogóle ze mną tańczyć. I tak powoli każda się wykruszała - najpierwsz Charlotte, nic dziwnego, jest w końcu taka ładna, w dodatku blondynka, następnie Mary i Safora. W ten sposób zostałam na parkiecie sama. Nie chciałam tańczyć sama. Zeszłam z parkietu. Źle się czułam. Nie chciałam już tu być, byłam samotna. Siadłam na sofce przy pustym stoliku. Siedziałam tak, aż w końcu zobaczyłam koło siebie cień. Ktoś do mnie podszedł.
środa, 18 stycznia 2017
Wstęp.
Każda czynność wykonana przez nas jest monitorowana. Cokolwiek nie zrobisz, oni to widzą. Wiedzą wszystko, obserwują, dowiadują się od innych. Tutaj występuje ciągła inwigilacja. Nic nie jesteś w stanie zrobić będąc pewnym, że nikt nie widzi, nikt nie słucha, nikt nie doniesie. Nie można nikomu ufać. Ktoś może się wydawać twoim przyjacielem, a kiedy nie ma cię w pobliżu, donieść im na ciebie.
Tutaj nic nie jest pewne. Jesteśmy ciągle obserwowani. Nic już nie można zrobić bez przeszywającego lęku bycia słuchanym, obserwowanym. Można oszaleć w szybkim tempie. Tutaj nic nie jest pewne.
Z każdym moim krokiem. spojrzeniem, wdechem, wydechem, czuję, że jestem wciąż śledzona. Nie śledzona, ale bardziej badana wzorkiem. Oni nigdy nie odpuszczają. Jak już mnie znajdą, wybadają mój strach, to nie odpuszczą. Jestem ich zdobyczą.
Bo w takim miejscu jak to czuję się brudna. Nikomu nie ufam, moje naturalne odruchy ludzkie zostały stłumione.
Jedyne co mam i co jest pewne w tym świecie, to mój pluszowy kotek, którego dostałam w wieku 7 lat od mojej matki.
Tutaj nic nie jest pewne. Jesteśmy ciągle obserwowani. Nic już nie można zrobić bez przeszywającego lęku bycia słuchanym, obserwowanym. Można oszaleć w szybkim tempie. Tutaj nic nie jest pewne.
Z każdym moim krokiem. spojrzeniem, wdechem, wydechem, czuję, że jestem wciąż śledzona. Nie śledzona, ale bardziej badana wzorkiem. Oni nigdy nie odpuszczają. Jak już mnie znajdą, wybadają mój strach, to nie odpuszczą. Jestem ich zdobyczą.
Bo w takim miejscu jak to czuję się brudna. Nikomu nie ufam, moje naturalne odruchy ludzkie zostały stłumione.
Jedyne co mam i co jest pewne w tym świecie, to mój pluszowy kotek, którego dostałam w wieku 7 lat od mojej matki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)